JAK NIE ZWARIOWAĆ W RZYMIE
Rzym na wózku inwalidzkim
Wąskie, dziurawe chodniki. Wszechobecna, historyczna kostka brukowa „sanpietrini”. Brak podjazdów i obniżeń tam, gdzie powinny być. Dużo schodów – dosłownie i w przenośni. Zapraszam do lektury kolejnego wpisu – tym razem o moim pobycie w Rzymie.
Jednym słowem, Rzym do zwiedzania jest niestety trudny. Zwłaszcza dla osób niepełnosprawnych. Ale trudny, nie oznacza niemożliwy. To ogromne miasto. Właściwie, jeden wielki zabytek. I pomimo całego piękna i klimatu, mnóstwo w nim miejsc kompletnie nieprzystosowanych dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich. Trzeba więc jakoś sobie radzić.
Podróżuję na wózku elektrycznym o dość dużych gabarytach (ale pamiętam czasy, gdy jeździłem też na mniejszym, manualnym). Ten obecny waży bagatela, sto pięćdziesiąt kilogramów. I nie da się go, od tak, unieść. Tak więc wszelkie wąskie drzwi i wysokie progi, są dla mnie przeszkodą nie do pokonania. Muszę wówczas szukać objazdu.
Poruszanie się po chodnikach
W Rzymie był problem z jazdą po chodniku. W wielu miejscach przeciskałem się pomiędzy samochodami, skuterami i autobusami. Może i te manewry były ryzykowne, ale do odważnych świat należy. Czasem mój asystent musiał niemal kierować ruchem, żebym mógł ulicami szybko przemknąć. Co przeżyłem, to moje.
W swoich podróżach często zmagam się z krawężnikami. Jeśli nie mają obniżonej krawędzi, nie sposób na nie wjechać. Ale udało mi się znaleźć na to patent. Dzięki temu, pokonanie krawężników o wysokości ponad dwudziestu centymetrów, nie stanowi już problemu. Zdobyłem małe aluminiowe podjazdy, które przyczepiam do wózka tuż obok plecaka i podróżują one ze mną po całym świecie. Ten pomysł niejednokrotnie uratował mnie przed mozolnym poszukiwaniem możliwości wjazdu na krawężnik lub do jakiegoś pomieszczenia. Nie inaczej było w Rzymie.
Planowanie podróży do Rzymu
Wybrałem się do Romy samolotem, ze względu na dość dużą odległość. Z wielu miast w Europie są bezpośrednie loty. Ja leciałem z Kopenhagi. Tutaj przyznam, że zwiedziłem już kilkanaście krajów i przygotowania do kolejnych podróży wyglądają podobnie. Dziesiątki godzin spędzonych w Internecie, w poszukiwaniu czasem nawet bardzo drobnych detali, na podstawie których można zaplanować trasę podróży czy zwiedzania. Gdy jest już ten wymarzony cel podróży, trzeba się zastanowić co chcemy zobaczyć.
Wybrawszy Rzym, na pierwszym miejscu przychodzi do głowy Watykan. Poza tym Colosseum, Panteon oraz cała masa pozostałych zabytków. I oczywiście ogromne centrum. Kolejnym krokiem było zastanowienie, jak się tam dostać. I przede wszystkim – jak się poruszać. Trzeba też było dobrze przygotować się na dodatkowe i nieprzewidziane „atrakcje”.
Podróż samolotem
Zwykle poszukuję w necie najtańszych lotów, oczywiście w interesujących mnie terminach. Z tego względu, że zabieram ze sobą duży elektryczny wózek – preferuję bezpośrednie loty, by uniknąć ewentualnych problemów z moim prywatnym środkiem lokomocji.
Tymże wózkiem, dojeżdżam zawsze wprost pod drzwi samolotu i dopiero wtedy zabierają go na bagaż (tym samym samolotem). Zachodzi bowiem obawa, że podczas międzylądowania – gdy mamy dość ograniczony czas – mogliby z wózkiem nie zdążyć. Tym bardziej, że prawie zawsze jest z nim mały problem (na tę okazję mam już przygotowane specjalne zdjęcie wraz z opisem, gdzie znajdują się jakie wyłączniki; to bardzo usprawnia pracę, a i oszczędza mi stresu). Co by było gdyby wózek przez pomyłkę poleciał gdzie indziej? Wolę nawet nie myśleć.
Wybór transportu z lotniska do centrum Rzymu
Gdy już mamy zorganizowany przelot, trzeba się zastanowić co dalej po wyjściu
z docelowego lotniska. Miałem na tę rzymską przygodę przygotowane dwa pomysły: pociąg do centrum lub taksówka. Wszystko z opcją przystosowania dla osób niepełnosprawnych. Wybrałem drugi sposób. Z uwagi na to, że wylądowaliśmy dość późno, nie chciałem po nocy kombinować z pociągiem i dalej w centrum „iść pieszo” do hotelu. Podróż pociągiem zostawiłem sobie na powrót.
Sam proces wysiadania z samolotu, często jest bardzo długi (ze względu właśnie na mój wózek). Ponieważ po rozładunku zabierają go w miejsce gdzie odbiera się bagaż nadmiarowy. Ja nie mogę siedzieć na innym wózku (takim zwyczajnym, lotniskowym), więc jest wtedy problem, żeby mój wózek z powrotem wrócił wprost pod drzwi samolotu – gdyż jest on jakby już „poza granicą”. Tutaj akurat nie było problemu i wózek czekał od razu przy samolocie.
Największa korporacja taksówkowa w Rzymie posiada w swojej ofercie samochody przystosowane do przewozu osób na wózkach. Ja korzystałem z www.3570.it Taką taksówkę zamawia się przez telefon i kosztuje ona tyle samo, co zwykła. Z uwagi na mój słaby angielski – i zupełny brak włoskiego – poprosiłem asystentów lotniskowych (tak, tych którzy pomagali nam wysiąść z samolotu) aby zamówili mi auto. Zrobili to bardzo chętnie i nawet poczekali z nami przed lotniskiem, aż taksówka przyjedzie. Ta, bez problemu zawiozła nas pod same drzwi hotelu. Ale tutaj pojawiło się malutkie zdziwienie. Do hotelu prowadzi bowiem mały stopień i musiałem używać już swoich wspomnianych, aluminiowych podjazdów. Bez nich byłby klops.
Warunki w hotelu
Hotel rezerwowałem przez stronę booking.com (zawsze tak robię). Padło na Altavilla. Niestety, bardzo mnie rozczarował. Miał być w pełni przystosowany dla osób niepełnosprawnych. Prawda okazała się inna. Muszę przyznać, że jeśli o to chodzi, często się rozczarowuję.
Poza tym małym podwyższeniem przy wjeździe do budynku, do pokoju można było dostać się bez problemu. Łazienka też była w miarę O.K. Śniadanie natomiast podawano w podziemiach, do których prowadziły bardzo strome schody. To zdecydowanie uniemożliwiało mi przedostanie się tam. Moi współtowarzysze podróży, przynosili mi więc do pokoju co rano bułkę i herbatę. Jedzenie niestety było marne. Natomiast zaletą hotelu było to, że położony był dwadzieścia minut pieszo od głównego dworca. I tak naprawdę tkwił w centrum miasta.
Nie będę się tutaj rozwodził nad poszczególnymi atrakcjami Rzymu. Bez problemu można o tym przeczytać w każdym dostępnym przewodniku. W swojej relacji z podróży po Rzymie, skupiam się głównie na tym, co powinien wiedzieć zwiedzający wózkowicz. Nie chciałbym więc pisać o historii Colosseum i o tym, jak niesamowite wrażenie ono pozostawia, ale o tym – jak na wózku można je zwiedzić.
Komunikacja miejska w Rzymie – metro
Podczas przygotowań wyjazdowych do Rzymu wiedziałem, że nie będę mógł się poruszać metrem – gdyż nie jest ono na tyle przystosowane. Funkcjonują tam trzy linie, z czego każda daleko od najważniejszych zabytków i tylko jedna w miarę pomyślana o osobach niepełnosprawnych.
Mieszkałem w centrum. Najdłuższa trasa prowadziła do Watykanu. I na to przeznaczyłem jeden dzień. Po drodze delektowałem się różnymi zabytkami, a wracając zahaczyłem turystycznie o fontannę di Trevi. Drugi dzień poświęciłem zaś na Colosseum oraz Panteon i Forum Romano.
Watykan – przyjazny dla wózkowiczów?
Trzeba przyznać, że Watykan jest świetnie „zrobiony”. Od momentu, gdy wchodzi się na jego teren – obsługa jest bardzo pomocna i prowadzi niepełnosprawnych turystów jak po sznurku. Powierzchnia po której się poruszamy, jest bardzo równa. Wszędzie są podjazdy. Toalety również nie stanowią problemu, bo przestronne (jednak jeśli chodzi o ogólne przystosowanie takich przybytków w Rzymie – to niestety jest z tym problem; można tylko liczyć na WC przy głównych atrakcjach turystycznych lub w niektórych restauracjach).
Wracając do samego Watykanu, zdarzają się też miejsca trudne do zdobycia, na przykład wejście na którąś z wież (gdzie są tylko schody). Jednak najważniejsze atrakcje są dostępne, jak choćby główna sala z grobem Jana Pawła II, czy niby podziemia z grobami innych papieży. Nie ma sensu rozpisywać się, co dokładnie zobaczyłem w Watykanie, ale naprawdę poruszałem się tam swobodnie.
Zabytki w Rzymie
Colosseum
Kolejnym miejscem, które udało mi się zwiedzić było Colosseum. Tutaj kolejne miłe zaskoczenie (szczerze, to byłem trochę przygotowany, bo tę informację wyszukałem wcześniej w Internecie). Pomimo, że Colosseum ma 2000 lat – to jest tam nadzwyczajnie zamontowana winda na wyższy poziom. Zbliżając się do Colosseum widziałem już specjalne wejście dla osób niepełnosprawnych. Tak więc pomimo wielkich kolejek wchodzi się od razu specjalnym wejściem. Zwiedza się pierwszy poziom, a po wjechaniu windą również drugi (jakby balkon). Naprawdę zwiedzanie przeszło zupełnie bez problemowo.
Panteon
O Panteonie nie będę filozofował, gdyż byłem tylko w sali głównej (do której prowadził umiejscowiony z boku głównego wejścia podjazd). Fontanna di Trevi również jest dostępna, choć z uwagi na ogromny tłum – ciężko się dopchać, by móc w pełnej krasie ją zobaczyć. Generalnie, chyba jednym z większych problemów podczas zwiedzania głównych atrakcji jest przeogromny tłum. Wszędzie. Ale tego niestety nie da się uniknąć. Trzeba się więc czasem pchać. Poziom wzroku osoby siedzącej na wózku jest dość nisko. I naprawdę trzeba sporo wysiłku, żeby przedostać się przed oblegający tłum i cokolwiek zobaczyć. Niestety osoby pełnosprawne często tego nie rozumieją. A wystarczy usiąść na krześle wśród gromady ludzi, by pojąć problem.
Forum Romanum
Ostatnia atrakcja to Forum Romanum. Specjalnie zostawiłem ją na koniec, bo najbardziej mnie umęczyła. To najstarszy w Rzymie plac miejski, a właściwie jego ruiny lub pozostałości. Pozostawia wrażenia, to fakt, ale dla wózkowicza to miejsce jest dość męczące do zwiedzania. Pomimo, że jest właściwie przystosowane i na sam plac prowadzi winda oraz są podjazdy. W dużej części trzeba jednak poruszać się po bruku, a właściwie po ścieżce ułożonej z dużych kamieni. To naprawdę trudna przeprawa i czasem przebycie kilku metrów zajmowało sporo czasu. Tak więc zwiedziłem to miejsce z grubsza. A że było ono właściwie po trasie do Colosseum, to to, co zobaczyłem – nasyciło moje zmysły wystarczająco.
Niedaleko Forum Romanum jest coś, co niestety przeoczyłem. Na placu weneckim (a dokładnie na dachu Pałacu Weneckiego) taras widokowy, do którego prowadzi w pełni przystosowana winda. Widok stamtąd jest podobno niesamowity. Nie wiedziałem, nie zobaczyłem. A szkoda.
Co jeszcze robić w Rzymie?
Kuchnia
Co jeszcze warto poznać w Rzymie? Z pewnością kuchnię. Byłem tam latem, więc jeśli chodzi o stołowanie się – nie było kłopotu. Przed każdą restauracją nastrojowe ogródki. Kuchnia włoska jest naprawdę pyszna i na ten temat pewnie powstałby osobny, długi tekst. Jedno jest pewne, trzeba skusić się na pizzę, spaghetti lub choćby zupę pomidorową. Włosi bardzo dbają o swoje potrawy i atmosferę ich powstawania. Warto spróbować lokalnej kuchni, by poznać magię tych miejsc. To niepowtarzalne wrażenia. Nijak mają się do tego sieciówki.
Zakupy
A na zakończenie podróży – nieodłączny element szaleństwa turystów: zakup pamiątek. Wszelkiego rodzaju upominki można swobodnie wybrać i kupić w wielu miejscach. Większość naprawdę ciasnych sklepików z pamiątkami, eksponuje swój towar na zewnątrz, przed drzwiami. Jest więc jak pooglądać i w czym wybrać. Też się na zakończenie podróży skusiłem, a co!
Jak wspomniałem na początku, powrót na lotnisko zaplanowałem pociągiem. Dzień przed wyjazdem poszliśmy na dworzec kolejowy sprawdzić, co i jak. Okazało się, że bardzo fajnie to działa. Jestem tam specjalne biuro dla osób niepełnosprawnych, w którym wszystko się załatwia. Pan z obsługi pomógł mi kupić bilet na pociąg na odpowiednią godzinę i przyjął zgłoszenie o tym, że trzeba mi pomóc podczas wsiadania do pociągu. Ustaliliśmy, że mam być pół godziny przed odjazdem. Tak też zrobiliśmy.
Powrót na lotnisko
Dwóch asystentów dworcowych zaprowadziło mnie do pociągu i za pomocą super windy pomogli wjechać do wagonu. Cała akcja była naprawdę bardzo sprawna. Przyjmując zgłoszenie na dworcu, obsługa od razu poinformowała asystentów z lotniska, żeby tam też mnie dalej poprowadzono. Tak więc gdy pociąg dojechał do lotniska, już na mnie oczekiwano z windą. Asystenci lotniskowi bezstresowo pomogli przejść przez odprawę i po odrobinie wolnego czasu umówiliśmy się przed odpowiednim wejściem, by pomogli nam wsiąść i zabrać wózek do bagażu.
Tutaj jednak pojawił się mały problem. Panowie, którzy zajmowali się załadunkiem stwierdzili, że mój wózek jest za duży. Sugerowali nawet, że może polecieć innym samolotem, a ja go sobie odbiorę później. Oczywiście się na to nie zgodziłem. Dokładnie tego samego typu samolotem przyleciałem do Rzymu, więc byłem pewien, że wózek mieści się w luku bagażowym. Po kolejnych próbach upchnięcia „problemu” oraz dyskusjach ze mną – udało się jednak bezpiecznie ulokować kolosa w samolocie (prawdopodobnie wystarczyło odczepić jedynie zagłówek). Było to trochę stresujące. I na dodatek opóźniło lot.
Pomimo wielu trudności – wycieczkę uważam za udaną. To co zaplanowałem, udało się zobaczyć i jakoś nie zwariować.